Z niezwykłą jasnością i przekonaniem zdiagnozowałam właśnie swój największy problem. Piję sobie, czytam rzeczy różne, i nagle utwierdziłam się w tym, co podejrzewam od dawna, ale dotychczas ignorowałam, no bo w sumie co da mi diagnoza?
Czytam sobie o tym, jak pewien ktoś odebrał przepowadzkę na obczyznę, pisane dzień w dzień, wrażenia i spostrzeżenia spisywane na bieżąco. Czytam i wyjść z podziwu nie mogę nad konkretami, nad spostrzeżeniami, nad podejściem, z mojej pesrpektywy całkiem od obcej dla mnie strony. Bo ja czasem używam rozumu, ale ogólnie, to uczucia i emocje kierują moim życiem, jak chcą, i walka z nimi nie ma sensu i nawet już nie mam zamiaru.
Istnieją takie powiedzonka, trywialne, ale jakże trafne, że człowiek kieruje się rozumem albo sercem. I tak na przykład osobnik myślący rozumem, gdy trafi mu się na przykład okazja do przespania z kimś, z kim pociąg jest wzajemny i nieodparty, przeanalizuje sobie. Weźmie pod uwagę, że przecież w domu czeka mąż z obiadem czy że to źle wpłynie na przyszłe relacje, na przykład popsuje dotychczasową przyjaźń, przeniesie ją na inny, dziwaczny poziom. I osobnik zrezygnuje lub nie, ale w każdym razie przemyśli, rozważy, przeanalizuje.
Ten kierujący się emocjami nawet, jeśli coś mu tam w mózgownicy zakołacze, coś się rzuci o konsekswencjach, to i tak zignoruje. Bo przecież nie warto o tym myśleć, teraz jest tu i teraz! Chcę to robię, robię bo chcę, nieuniknione.
Osobnik rozumny na przykład będzie myślał o tym, co dalej, planował swoje życie, o muzyce stwierdzi, że jest dobra technicznie, film oceni według odniesień do gatunku, historii i meandrów sztuki reżyserskiej, a pod wieczór usiądzie, by przeanalizować swój budżet na kolejne sześć miesięcy.
Osobnik nierozumny - bo, umówmy się, to rozum jest tym, co odróżnia nas od zwierząt, przedkładanie więc emocji i chwili ma w sobie coś niebezpiecznie zwierzęcego, ale jednocześnie jest kwintesencją abstrakcyjności i wyzwolenia ludzkiego bytu - myśląc o tym, co będzie za kilka lat uzna, że nie ma zielonego pojęcia, po przesłuchaniu czy obejrzeniu czegoś nawet, jeśli przez głowę przemknie mu myśl, że coś było tandentne, to i tak oceni to jako "podobało mi się/nie podobało mi się" przez pryzmat uczuć, jakie przeżywał w trakcie, a budżet przeliczy w głowie pobieżnie i stwierdzi, że albo będzie dobrze, albo nie będzie dobrze.
Czytam więc dzinniczki i stwierdzam, że ja osoba bezrozumna do cna jestem. Gdybyście wywiewźli mnie w całkowicie nowe miejsce i kazali każdego dnia spisywać wrażenia, pewnie codziennie musielibyście czytać o tym, jaka to atmosfera tam panuje, jaka euforia we mnie, jakich ludzi podejrzałam, a w ogóle to pewnie nic konkretnego byście się nie dowiedzieli.
Ja za to usiłowałabym ukuć w słowa wszystko to, co mną targa, ale i tak by mi się nie udało. Robota głupiego.
Od dziś spróbuję więc oficjalnie zaakceptować, żem człowiek bezrozumny, że to, iż lecę jak ćma do ognia do wszystiego, co mnie poruszy, że rozsądku w tym nie ma, a myślenie i postępowanie według tego, co podpowiada rozum jest mi obce. 23 lata próbuję przestawić się na rozum, nie wyszło pewnie ani razu. W tym czasie zrobiłam tysiące rzeczy powodowanych targaniem serca, emocjami i uczuciami. Śmiało mogę powiedzieć, że żałuję tylko jednej, jedynej. W tym czasie rozum wygrał kilka razy, ale szczęścia nie przyniósł nikomu. Jeśli już czymś poskutkował, to raczej spokojem sumienia
I może nie ma powodu, by gryźć się ze sobą, by czuć winę, gdy zagłusza się rozum. Dopóki krzywda się nie dzieje!
Obejrzeliście taki film, bodajże "Pamiętnik Nimfomanki"? Abstrahując od fabuły, to przekaz był właśnie piękny. Bohaterka w pewnym momencie pokierowała się trochę rozumem, który w tym przypadku przedstawiał się jako mężczyzna, z którym weszła w związek. Owszem, zakochała się w nim, ale ogólnie przecież chodziło też o pewne utarte stereotypy, o to że kobieta przecież nie powinna sypiać z kim popadnie "bo tak", tylko ustatkować się, związać.
Kierowanie się w życiu rozumem jest trochę jak ten mężczyzna. Rozum też kusi, też z perspektywy człowieka bezrozumnego wydaje sie atrakcyjny. Tylko, że nie przynosi spełnenia.
Film skończył się pozytywnie - bohaterka rzuciła mężczyznę/rozum i przestała walczyć z tym, co przynosi jej szczęście. I odbierajcie to zakończenie jak chcecie, ale dla mnie to piękny przykład, że człowiek bezrozumny czasem musi zaakceptować swą bezrozumność, by być spełnionym. By być sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz