wtorek, 13 sierpnia 2013

Starzeję się

To trochę boli. Uwydatnia przemijający czas, zmiany i to, że ja sama jako osoba zmieniam się. Do tego stopnia, że czasem się nie lubię. Boli, ale znajomy pisarz powtarza mi, że ma boleć. Po to się pisze. Oto oznajmiam więc - starzeję się i widzę to po... sprawach łóżkowych.

Nieprzyjemnie o tym pisać, ale to chyba dobrze.

Pamiętacie pierwsze zakochanie? Potem pierwszy raz? Drugi, trzeci, dziesiąty, dwudziesty? Pierwszych kilku partnerów, emocje z tym związane? Radość z własnej cielesności, przyjemność z cielesności partnera, brak limitów - młodzieńczą bezgraniczność?

Może inaczej. Pamiętacie, gdy seks był czymś więcej, niż seks?

Lata już temu wszystko wydawało się prostsze. Seks, seks był przyjemnością. Poznawałam kogoś, zakochiwałam się albo i nie i przeżywałam uniesienia. Dotyk - elektryczny niemal, wzbudzający spazmy. Pamiętam nagość, która cieszyła i dawała przyjemność. Leżenie obok partnera nigdy nie było bezczynne, zawsze oznaczało pieszczenie, choćby opuszkami palców jednej dłoni, szyi, karku, pleców, uszu, ud, czegokolwiek. Niemożność oderwania się. Czerpanie przyjemności z każdego drgnienia mięśnia, każdej małej, wzbudzonej w drugiej osobie reakcji.

Wygrywanie melodii, nieustanne.

Przytulenie, jak najbliższe, żal, że nie można dotknąć, przytulić się każdą, dosłownie każdą komórką ciała.

Niekonieczne zobowiązania. Ich powstawanie lub brak - chwilowa przyjemność, kompletnie zespolenie bez ciągu dalszego.

Zbliżenie z mężczyzną, którego się kocha. Seks poruszający duszę - ten pełen komfortu i brutalnej czułości, patrzenia w oczy i wrażenia, że nie da się być bliżej. To po ludzku niemożliwe.

Wszystko, różne. Różne, ale z jednym wspólnym mianownikiem - wolnością. Robieniem to, na co ma się ochotę - choćby i przytuleniem po - i jak się chce. Bez zastanawiania, czy wypada. Czy przystoi.


Stałam naga po drugiej stronie stołu. Szukałam czegoś do ubrania, by wyjść na papierosa. On stał, tak samo nagi i bezbronny, rozglądając się dookoła.

-Wiesz, to dziwne. Starzeję się.

-Co?


-Zastanawiam się teraz, jak tak stoisz, czy mogę podejść i przytulić się do ciebie. Czy mi wypada. Nie masz czasem takiego wrażenia?


-Że się starzejemy?


-Że kiedyś seks był prostszy. Nie wiem, jak ty, ale ja kiedyś nie miałam oporów przed przytuleniem. Nie zastanawiałam się, czy facet weźmie to za desperację czy znak, że od teraz będę jak szalona traktować go jak swojego. Miałam ochotę przytulić się, pocałować w kark, to to robiłam. Choćbym potem miała go więcej nie spotkać. Teraz czuję się staro, zaczynam analizować, co sobie o mnie pomyślisz, czy to nie wypadnie jak desperacja...


-Chodź tu.




Nie to, żebym robiła coś mechanicznie. Bez przyjemności. Po prostu... Jest inaczej. Doroślej. Gorzej. Nie tak spontanicznie, nie tak pod wpływem chwili. Z przyjemnością, ale już bez tej wolności.



Zrobiłam mu dobrze. Wiem, że było wspaniale. Zamiast pocałować i pieścić, tak jak mam ochotę, kładę się obok. Jak ktoś obcy. A nie jestem obca.


Starzeję się.