niedziela, 5 czerwca 2011

Reinkarnacja Carmageddona - niesamowite! Aż się wzruszyłam.



Są czasem gry, do których wraca się i wraca. I mimo, że te nowsze są ładniejsze, wypaśniejsze, to jednak tamte mają coś w sobie... Coś magicznego. Taki dla mnie jest Carmageddon.

Wzruszyłam się na wieść, że "Carmageddon Come Home". Naprawdę. Kto zna historię ten wie, że pierwsze dwa Carmageddony - I wraz ze Splat Packiem i część druga czyli Carpocalypse Now - zostały stworzone przez Stainless Software. Potem prawa do gry kupił Torus Games i... zjebał sprawę, delikatnie mówiąc. Z gry opartej na ostrym, czarnym humorze zrobił wyścigówkę, która ani humoru ani gwyalności nie miała nawet w połowie tyle, co pierwsze części. Grafika była lata świetlne do przodu, ale zabrakło polotu. Chodziły słuchy, że Torus miał wypuścić część czwartą, ale na szczęście to się nie stało.

Po prawie 15 latach grania w pierwszą część ten gry dla niestabilnych psychicznie i stanowiących zagrożenie jednostek pojawiła się cudowna informacja. Stainless odkupiło prawa do Carmageddona i już rozpoczęło pracę nad czwartą częścią o jakże błyskotliwym tytule "Reincarnation". Carmageddon ma wrócić do korzeni - czarnego humoru, sarkazu, dziwnych i abstrakcyjnych klimatów, czyli wszystkiego, za co go kocham (i pewnie nie tylko ja). I nawet nie mam obaw co do jakości gry. Jeśli ci sami twórcy po 15 latach spieprzą sprawę, to wybaczę. Po trójce nie może być już gorzej.

Ale jeśli nie spieprzą i uda im się stworzyć grę choć w połowie tak grywalną jak jedynka, to będzie to jedyna gra dzisiejszych czasów, w którą mogę grać.

Kto nie grał nie zrozumie tego klimatu i fenomenu. Kto grał (ale nie teraz, a conajmniej 10 lat temu) i dalej nie rozumie widocznie jest zbyt "normalny" i ułożony. Kto rozumie dlaczego z taką radością piszę o tej informacji zapewne też podświadomie chociaż będzie czekał ze mną;)

Panowie ze Stainless szukają funduszy i wydawcy. I oby znaleźli. Bo... zapowiada się nieźle:

Well, here we are a decade-and-a-half later. We’re fatter, greyer, creaking a bit, definitely no wiser, and drink even more than ever. But we still have the passion to be as stupid as possible at every opportunity. So Carma has come home, and it’s got a big smile on its face. It’s safe here, nesting happily amongst the rivers of livers and infeasible numbers of eyeballs that erupted whenever you burst-open a nice juicy granny.

Zabrzmi to dziwnie zwłaszcza w odniesieniu do tego fragmentu o wątrobie i gałkach ocznych, ale co tam. Naprawdę się wzruszyłam. Powrót do dzieciństwa (sic!, wiem, to chore), do czasów niesamowicie szybkiego rozwoju 3D... Achhh!

Postal był do dupy. Brutalność z Postala nie miała sensu. Brutalność z Carmageddona miała polot. Jakby głupio to nie brzmiało.